wtorek, 22 września 2015

Smutny koniec...

Witajcie!!

Jak wiecie, od długiego czasu nie było posta.
Przez chwilę nie mogłam się zebrać do jego napisania, chociaż zrobiłam screeny.
Niestety, Ci co śledzą mój kanał to już wiedzą, że w maju miałam wielkie problemy z komputerem. Dysk odmówił mi posłuszeństwa.
Dzisiaj umarła nadzieja na odzyskanie jakichkolwiek plików z niego.
Nie mam saveów z Simsów, ani żadnych innych gier.
W związku z tym, muszę urwać moją historię, której pisanie sprawiło mi tak wiele radości. I chociaż długo mnie tu nie było, sama świadomość, że przed Laną jeszcze wiele przygód, wywoływała uśmiech na mojej twarzy...

Chciałabym Wam w tym miejscu podziękować za to, że wiernie jej towarzyszyliście, a wielu z Was dopingowało również mnie :)

Bloga nie zamykam, bo jeśli pojawi się nowa historia, to zapewne tutaj o tym usłyszycie :)


Dziękuję za wszystko i do zobaczenia...
Teo


C. D. N.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Odcinek 36

Świadomość tego, że właśnie mieliśmy coś ukraść, wzmocniła moje tętno.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg muzeum, olśnił nas blask złotych, pięknych eksponatów, wymieszany z tradycyjnymi narzędziami Chińskich wieśniaków. Żałowałam, że nie mogę im się lepiej przyjrzeć.



Juno stanął na czatach. Musieliśmy być bardzo ostrożni.


Nie trzeba było szukać topora. Był najcenniejszym eksponatem i zajmował centralne miejsce wśród innych okazów.
Podeszłam do niego, lecz nie musiałam go dotykać. Wystarczyło sięgnąć dłonią, by ten zmaterializował się w mojej ręce.


I wtedy wszystko potoczyło się jak lawina. Juno podbiegł do nas, mówiąc, że powinniśmy uciekać. Szarpnęłam go za rękę, jednak on nie ruszył się z miejsca. Powiedział, że zatrzyma ludzi, którzy się zbliżają, a my mamy wiać.


Sekundę później wybiegł do drugiego pomieszczenia, zastawiając drzwi, którymi weszliśmy. Została nam ucieczka przez okno.


Biegnąc ile sił w nogach, słyszałam jedynie cichnące krzyki i odgłosy walki.



Dotarliśmy do grobowca. Nie tracąc ani chwili, uniosłam topór do góry, by rozbić olbrzymi głaz.


Kamień zniknął, a przed nami stała otworem niewielka, złota komnata. Na samym środku znajdowała się stara skrzynia. Czy to w niej schowany był kamień?


Wstrzymałam oddech i uchyliłam wieko kufra. Bałam się, że znajdę tam jedynie pustą przestrzeń.


Był tam! Lśnił jak poprzedni, a w jego wnętrzu wirowała dziwna energia. Zaczęłam tańczyć i skakać ze szczęścia...


... kiedy Dymitr objął mnie mocno i pocałował, przechylając delikatnie do tyłu. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłynę. Ten całus uspokoił moją euforię, ale mocniej rozgrzał serce. Cieszyłam się, że jesteśmy tu razem.


To jednak nie była odpowiednia pora na bujanie w obłokach. Musieliśmy sprawdzić co się dzieje z Juno i czym prędzej opuścić Chiny.Muzeum było otwarte, co świadczyło o zażegnanym kryzysie. Ilość odwiedzających to miejsce turystów, nie pozwoliła zarządcom zamknąć tego miejsca. Zbyt dużo mogli stracić. Na tablicy widniał jedynie napis o konserwacji pewnych zabytków. Szybko znaleźli wymówkę, by zatuszować zniknięcie najważniejszego eksponatu. Postanowiliśmy pojechać na najbliższy komisariat i dyskretnie sprawdzić teren. Jak się jednak okazało, było już za późno...


Na podłodze leżał jeden z policjantów. Żył, chociaż stracił dużo krwi. 


Na szczęście nie było więcej ofiar. Komisariat był zupełnie pusty, najprawdopodobniej patrol przywiózł wampira i wrócił na miejsce włamania. Biorąc pod uwagę wartość skradzionego przedmiotu, na nogach byli chyba wszyscy funkcjonariusze z okolicy. Uśmiechnęłam się do siebie. Widziałam, że Juno świetnie sobie poradzi, ale byłam też pewna, że celem jego podróży nie była szkoła. Chyba wyruszył własną drogą...



Musieliśmy się sprężać. Trzeba było opuścić Chiny, nim władze zablokują granice. Wsiedliśmy w auto pani dyrektor i nie patrząc się za siebie, pędziliśmy górskimi drogami. Mamy już połowę układanki. Czy trafimy na kolejny ślad?

C. D. N.

niedziela, 1 lutego 2015

Odcinek35

Bez słowa zeszliśmy do kuchni, szybko rozdzielając kolejne zadania.


Jako, że nie chciałam puszczać chłopaków razem, to Juno poszedł załatwić jakieś odpowiednie autko... Tak, Prius nie nadaje się do jazdy po takim terenie.



A Dymitr i ja podskoczyliśmy do miasta, żeby zrobić zapasy na drogę.



W drodze powrotnej postanowiłam przerwać okrutnie męczące milczenie i wrócić do ostatniej sytuacji. Zapytałam wilczka, dlaczego tak agresywnie zareagował na zachowanie Juno i wyjaśniłam, co mu się przydarzyło. Zapewniłam również, że ja do tego wampira już od dawna nic nie czuję, a on jedynie źle zinterpretował moje słowa.



Dymitr nie odezwał się ani słowem. Patrzył na mnie poważnie, a następnie nachylił się gwałtownie, całując mnie w usta...



Byłam w szoku, jednak moje serce zabiło mocniej. W głowie wyświetlił mi się pokaz slajdów, przypominając każdą sytuację, w której wilkołak zachował się podejrzanie. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie robił tego złośliwie, a jedynie z troski o mnie. Czy to możliwe, żebyśmy mogli złamać klątwę naszych rodów? Nie chciałam myśleć o konsekwencjach. Przyciągnęłam go mocniej do siebie i odwzajemniłam pocałunek.



Wracając do domu, zauważyłam zieloną terenówkę na podjeździe. Juno wrócił, a ja wiedziałam, że teraz z nim muszę porozmawiać.



Dymitr został na dole, pakując nas do wyprawy...



... a ja poszłam do sypialni wampira. Musieliśmy sobie wyjaśnić pewne sprawy. Nie wyglądał na zdenerwowanego. Leżał zrelaksowany na łóżku, co trochę mnie zdziwiło.



Uśmiechnął się widząc mnie. Wstał i czekał aż coś powiem. Próbując dobrać odpowiednie słowa, oznajmiłam, że nie do końca zrozumiał moją wypowiedź, że bardzo go lubię i ... Wtedy mi przerwał i z rozpromienioną twarzą powiedział, że nie muszę się tłumaczyć. Nie miał zamiaru przepraszać. Stwierdził, że nie żałuje tego co zrobił. Żałowałby gdyby nie spróbował. Obiecał, że to się nie powtórzy i poprosił, żebym uważała na wilka. 



Przed wyjazdem postanowiliśmy się jeszcze zdrzemnąć. Nikt nie wiedział ile czasu zajmą nam poszukiwania i kiedy znowu zobaczymy łóżko.



Nie tracąc więcej czasu, ruszyliśmy w stronę jaskini. Wielka, majestatyczna głowa smoka, spoczywała na stromym zboczu góry. Przerażająca i tajemnicza. Czy chowała przed słońcem to, co my chcieliśmy mu pokazać?



Dymitr bezzwłocznie zabrał się za poszukiwanie "klamki". Każdy nowy grobowiec dostarczał nam coraz to więcej "nowinek technicznych" sprzed tysiącleci.



Mimo, iż panowie ze sobą nie rozmawiali, w powietrzu można było wyczuć napięcie. To niestety odbiło się echem na wilczku, który w obliczu gniewu, postanowił pokazać swoje pazury.



Juno dzielnie przesuwał wszystko, co tylko się dało. Był najsilniejszy z nas wszystkich.



Ja zbierałam wszystkie przedmioty, podbiegając do każdej mieniącej się rzeczy.



Dotarliśmy w końcu do komnaty, która zapowiadała się bardzo obiecująco. Ogniste pułapki, masa posążków i maleńki świecący klejnot na niskim postumencie...


Kiedy wampiry próbowały okiełznać płomienie, wilk doskoczył do świecidełka. Z jego twarzy zniknęła euforia.


Nie chciałam się tak szybko poddawać. Starannie badając wszystkie ściany, natrafiłam na ukryte przejście.


Pokój, do którego dotarliśmy, znacznie różnił się od poprzednich. Na jego końcu widniało przejście zablokowane przez ogromny głaz. Wymiary zablokowanego pomieszczenia były niewielkie, a głaz sprawiał wrażenie, jakby został do niego idealnie dopasowany. Nie było szansy go przesunąć. Z niewielkich szczelin, przebijał niesamowity blask, jakby ściany tego maleńkiego pomieszczenia były pokryte złotem. Czy poza głazem mogło się tam jeszcze coś zmieścić? A może za nim jest kolejne przejście? Juno próbował go rozbić, jednak i to nie przyniosło najmniejszego skutku.



Postanowiliśmy się cofnąć i pomyśleć, co z tym fantem zrobić. Ponieważ kilkanaście długich godzin byliśmy na nogach, w końcu zmorzył nas sen.



Z samego rana, wampir wyskoczył jak uderzony piorunem. Pobudził nas szybko i opowiedział przedziwną historię o jednym ze starych artefaktów. Topór Kata, którym to jeden z katów zabił samego króla Shang Simla. Podobno król Yao Tan był strasznym tyranem, pałającym się czarną magią. Kat zabijając go, umieścił tę magię w toporze, co zrobiło go niesamowicie mocnym.



Byłam przerażona. Kolejna legenda, kolejna zagadka, kolejne poszukiwania. I tutaj Juno zaskoczył nas jeszcze bardziej. Topór ten był eksponatem w największym muzeum kultury wschodu - Świątyni Niebios. Mistyczny artefakt, którego nie trzeba szukać?



Wampir udzielił nam wskazówek, co do miejsca położenia muzeum. Nie było na co czekać. Musieliśmy tylko wrzucić coś na ząb.


Wsiedliśmy w auto i na pełnym gazie ruszyliśmy w drogę.


W okolicy 4 rano, czyli tuż przed wschodem słońca, dotarliśmy na miejsce. Ogromna budowla umiejscowiona w najwyższym punkcie okolicy, nie zapraszała nas do siebie. Wtedy zrozumiałam jeszcze jedną rzecz. To nie był grobowiec. To nie była jaskinia. To było muzeum. Miejsce, w którym przychodzi się oglądać eksponaty. Nikt ich tu nie kupuje, ani nie dostaje w prezencie. Chcesz mieć "toporek"? Musisz go sobie wziąć...


C. D. N.

niedziela, 7 grudnia 2014

Odcinek 34

Po tak długiej podróży, postanowiłam przygotować coś do zjedzenia. Nie chcieliśmy zaczynać od odpoczynku, więc dawka dodatkowej energii mogła nam się przydać. Kiedy ja robiłam omlety z surowym mięsem, chłopaki przygotowywali plan działania.


Postanowiliśmy się rozdzielić. Kilka sztandarowych miejsc wymagało sprawdzenia, a w pojedynkę powinno nam pójść znacznie szybciej. Każdy udał się w swoją stronę.


Juno wyruszył w stronę targu. Sklep z książkami i lokalne ploteczki mogły być dobrym źródłem informacji.


Dymitr poszedł nad Smocze Źródła. Nie spotkał tam żywej duszy, a i miejsce po wstępnych oględzinach wyglądało na zwyczajne.


Mnie nogi poniosły do Ogrodu Mędrca. Ku mojemu zaskoczeniu, jedyną osobą, jaka tam była, była pani archeolog. Nie chciałam zdradzać jej celu swojej podróży, bo licho nie śpi, a kto wie czy nie miałaby ochoty sprzątnąć nam kamienia sprzed nosa. Ona jednak była tu na ekspedycji dotyczącej Zakazanego Miasta i Armii Terakotowej. Podobno odnaleziono nowych żołnierzy.


Dymitr postanowił odwiedzić jeszcze mistrza Lao w szkole Sim-Fu.



Po całym poza domem, spotkaliśmy się na rynku, by omówić szczegóły. Nikt z nas nie miał dobrych wieści. Przed powrotem do domu, Juno chciał odwiedzić swojego ojca, mistrza Xian. My z Dymitrem, postanowiliśmy odwiedzić najstarszego członka najwyższego rodu w Chinach. Mistrz Lao umożliwił nam to spotkanie.


Kiedy Juno udał się do swojego domu rodzinnego...


... my zostaliśmy ugoszczeni przez Pana Szang Sun Tan. Nie należał do ciepłych osób i poświęcił nam zaledwie 10 minut, wypowiadając zaledwie 3 słowa:
"To tylko bajka."


Juno wiedział, że mistrz Xian powinien teraz medytować. Kiedy dotarł na ostatnie piętro i nie zobaczył na tarasie jego maty, a jego nos nie wyczuł zapachu ojca, który tak dobrze pamiętał, wiedział, że powinien spodziewać się najgorszego.


Udał się na miejscowy cmentarz. Zobaczywszy urnę z imieniem swojego ojca, dał upust swoim emocjom. Płakał. Stracił poczucie czasu, którego teraz, jako wampir, miał w bród. Analizując swoje myśli zrozumiał, że jego szkolenie trwało długie miesiące. A od pamiętnego balu, nie widział ojca ani razu.


Siedzieliśmy w domu, próbując przeczytać zdobyte książki i broszury. Mieliśmy nadzieję natrafić na jakiś ślad, mapę czy informację turystyczną.


Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. To Juno wszedł innym wejściem. Chciał nas uniknąć. Postanowiłam dać mu chwilę, a później poszłam za nim na balkon. Musiałam sprawdzić co się dzieje. Mówił o śmierci ojca. Zaskoczenie, złość, smutek to wszystko zawierały jego słowa.


Nie nadążałam za jego wypowiedziami. Przepraszam mnie za ugryzienie. Mówił, że nienawidzi bycia wampirem. Nie chce żyć wiecznie, tracąc swoich bliskich. Tak bardzo żałował, że stracił również mnie. Teraz nie miał już nikogo. Próbowałam go pocieszyć mówiąc, że wciąż tu jestem. Że teraz przeszłość nie ma znaczenia.


I po raz kolejny przekonałam się, że powinnam najpierw myśleć, a potem mówić. Kolejne wydarzenia posypały się, jak lawina. Juno odebrał to jako zapewnienie o moim nieprzemijającym uczuciu do niego i postanowił mnie pocałować.


Dymitr wszedł na górę, sprawdzić co się z nami dzieje. On zawsze ma dobre wejścia. Musiał słyszeć naszą kłótnię, bo zaraz wyskoczył z oskarżeniem, że to przez niego jestem teraz pijawką i nie ma prawa mnie tknąć.


Juno pod ilością przytłaczających go emocji, dał się ponieść chwili i rzucił się z rękami na Dymitra!


Wtedy moim oczom ukazało się coś, czego się nie spodziewałam. Złapałam chłopaków za ramiona, rozdzielając ich szybko. Nie zważając na zaistniałą sytuację, zapytałam Dymitra, czy przekaz bajki może być traktowany "dosłownie"? Wzruszył ramionami zaskoczony moją postawą.


Wskazałam palcem w dal, a chłopaki powiedli za nim wzrokiem. Tuż przed nami roztaczał się piękny widok pasma górskiego. Na samym środku widniało wejście do jaskini. Wejście, w kształcie głowy smoka...


Wiedziałam, że to co stało się przed chwilą, trzeba jak najszybciej wyjaśnić. W tym jednak momencie nic, ale to nic nie miało znaczenia. Nic poza Jaskinią Smoka...

C. D. N.